Dzis o 7 zaczelam 12 godzinna wedrowke po gorach snieznych.Wszystkiego bylo z 40km,ale teraz padam ze zmeczenia.Razem z Polakami,ktorzy dziwnym zbiegiem okolicznosci wczoraj zakwaterowali sie do mojego pokoju weszlismy na gore Kosciuszki 2228m.n.p.m.Ewa I Irek mieszkaja w Sydney od 3 lat I w dodatku znaja Macka,ktorego poznalam na spotkaniu wigilijnym w Darwin-swiat jest maly.
Pierwszy etap wescia na gore ma 2 opcje kolejka lub dosc ciezki 4km szlak,ja wybralam to drugie,przy kolejce spotkalam znajomych z pokoju I do Mt Kosciuszko mielismy 6,5km.Jest to deptak ,0 trudnych podejsc ,miejscami ulozona kostka :).Na gorze spotkalismy jeszcze 4 osoby polskiego pochodzenia.Potem wybralismy sie na szlak smierci do Charlot Pass I z powrotem do Thredbo-niestety ostatni zjazd kolejki o 17 I zabraklo nam 15 min wiec musielismy schodzic piechota.Szaki bardzo slabo oznaczone-0 informacji o dlugosci I czasie dojscia do nastepnego miejsca.Przeszlismy okolo 40km I 0 punktow gdzie mozna byloby napic sie wody,niestety bar przy kolejce tez zamkniety wiec strasznie zmeczeni I sprag nieni szybko musielismy zbiegac na dol do Thredbo.Ale nie uwierzycie widzialam snieg a nawet lepilam sniezne kulki.A dzis w przeciwienstwie do wczorajszego dnia 0 mgly I slonce temp okolo 25 na gorze.Gory przypominaja nasze Tatry zachodnie ,porosniete trawa I masa super kolorowych kwiatow-wyglada to naprawde rewelacyjnie.Ogolnie wyglada na to ze kurort funkcjonuje w zime,jest tu masa pensjonatow I tu przyjezdza sie pojezdzic na nartach.W lato nawet nie ma autobusu Thredbo-Cooma.I wlasnie szukam na jutro lub pojutrze dojazdu do Canbery.Niestety czasy gdy byl samochod pod reka sie skonczyly.
Padam ze zmeczenia,oj jutro bede zakwasy :),ale gory to jest wlasnie to gdzie za widoki I uczcie wilnosci trzeba zaplacic zmeczeniem :)Jutro pobudka I mam nadzieje ze Canberra.